Dzisiaj, po feriach w przedszkolu bal przebierańców u Alicji.
Miała być Indianką, ale przed weekendem dowiedziałam się, że bal ma być w stylu królewsko-rycerskim.
(To tak, jak ospa człowieka odseparuje od życia, to potem są braki w informacji ;)
Myślałam, że mnie trafi coś (np. szlag ;)...ale nie było rady i trzeba było poświęcić:
pół soboty na przygotowania materiałowe (druga połowa w pracy),
caaaałą niedzielę - dobrze, że miałam wolną,
trochę tiulu (do wyboru był tylko, czerwony, czarny, zielony i turkus -
więc przywitałam się z tym ostatnim), starą koszulkę,
cekiny i wstążeczki, maszynę i trochę przekleństw (przyznaję bez bicia;)
Ale nic to, sama zainteresowana była zadowolona końcowym efektem :)
Dobrze, że coś mnie tknęło i poprosiłam w grudniu Chrzestnego o koronę ;)
Niestety brak było błękitnego obuwia, więc przełamałam całość odrobiną różu ;p
Lekki dyg musi być ;)
Zgodnie z życzeniem oczy pomalowane na niebiesko,
paznokcie lekko błyszczące
a z resztek kwiatowa bransoletka z brokatem.
I moja Księżniczka gotowa :))
No to balujemy! :D
P.S. Z dedykacją dla Kolorowego Ptaka
- dzięki za wsparcie Kochana! :*