Nie mogłam zasnąć dzisiaj w nocy...a to za sprawą wieczornej i bardzo miłej rozmowy z Mirabeel:) W sumie to rozmawiałyśmy o różnych takich technicznych sprawach, aż tu nagle...
Ech, no cóż, ta wspaniała Kobieta zaprosiła mnie do Krakowa na wspólne, kilkunastoosobowe (no, mam nadzieję, że będzie pełen skład osobowy;) scrapowanie.
Przyznam, że nie myślałam o tym zjeździe, ale gdy po Jej zaproszeniu nieśmiało wspomniałam o tym Mężowi, a on powiedział bez wahania: "No to jedź!", no to od razu prawie wywinęłam koziołka z radości, że Mąż się zgodził zająć caaały dzień dziećmi (full serwis z gotowaniem, karmieniem, zabawą i sprzątaniem :)...bo jednak taki wyjazd to jest niezła i wielogodzinna wyprawa ;)
Hyhy, a ja taka niedobra i Go tak nie doceniam...
Dziękuję Ci Mój Drogi Mężu za wyrozumiałość i pomoc w realizacji moich "pasji"! Czasem potrafisz mnie tak mile zaskoczyć i dorzucić nawet parę groszy do stempelków, albo dziurkaczy, cmok!
A teraz idę fikać koziołki aż do lutego, bo zjazd DOPIERO w lutym, więc już się nie mogę doczekać. Jejeje! :)
P.S. I mam nadzieję, że dożyję tej pięknej chwili (mojego pierwszego zjazdu scraperek) i szlag mnie jakiś nie trafi...
P.S.2 A Ciebie Mirabeel z tej radochy, której mi przysporzyłaś, jak się zobaczymy to Cię tak uściskam... :D
Mówiłam Ci, że nie zasnę!